Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Recenzje kosmetyków. Pokaż wszystkie posty

Balea, Owocowy krem do rąk Fruity Harmony

Owocowy krem do rąk Balea Fruity Harmony jest dostępny w drogeriach DM od niedawna, przez co nie ma jeszcze zbyt wielu recenzji. Bardzo lubię wszelkie nowości i gdy zobaczyłam to wakacyjne opakowanie na półce, nie mogłam się oprzeć żeby go nie kupić! Jesteście ciekawe jak się sprawdził?

Opis producenta
Krem do rąk zawierający oliwę z oliwek i Panthenol intensywnie nawilża, regeneruje i wygładza skórę. Łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania. W praktycznej tubie. Pozostawia przyjemny owocowy zapach. Neutralne pH, produkt przebadany dermatologicznie.

Cena
1.15 euro/ 100 ml (wiedeński DM)

Skład
Z dobroczynnych składników w kremie znajdziemy oliwę z oliwek, panthenol, alantoinę i witaminę E. Mamy tu jeszcze trochę emolientów, glicerynę i inne humektanty. Kosmetyk nie zawiera parafiny ani silikonów.

Moja opinia
Opakowanie kremu ma bardzo przyjemną dla oka szatę graficzną, która zdradza nam trochę co wznajduje się wewnątrz tubki. Zapach jest typowo owocowy, kojarzy się z latem i wakacjami. Oprócz mleka kokosowego i pitaji można w nim wyczuć lekko kwaskowe, egzotyczne nuty.
Konsystencja jest idealna. Krem łatwo się rozprowadza i pozostawia przez moment na skórze cieniutką, oleistą warstewkę, która szybko się wchłania pozostawiając skórę przyjemnie miękką, gładką i wypielęgnowaną.

Zalety Wady
Rewelacyjne działanie! Krem intensywnie nawilża pozostawiając skórę dłoni miękką, gładką i wypielęgnowaną. Sprosta wymaganiom nawet bardzo suchej skóry. Kiepska dostępność w Polsce.
Odpowiednia konsystencja i szybka wchłanialność.
Przyjemny, wakacyjny zapach egzotycznych owoców.
Wygodne i poręczne opakowanie z miłą dla oka szatą graficzną.
Nie zawiera parafiny i silikonów.
Przystępna cena.

Ocena
Balea Fruity Harmony to stosunkowo niedrogi krem do rąk o bardzo dobrym działaniu, który z czystym sumieniem mogę polecić posiadaczkom nawet bardzo wymagającej, suchej skóry. W dodatku ma piękny, owocowy zapach, który miło kojarzy się z wakacjami i letnią beztroską. Jedynym minusem jest kiepska dostępność tego kosmetyku w Polsce, ale jeśli będziecie w Niemczech. Austrii, Czechach, Chorwacji lub innym kraju, w którym jest sieć drogerii DM, warto się mu przyjrzeć!
4/5
Bardzo dobry!

Zobacz także:
Recenzje kosmetyków Balea
Nowości w drogerii DM   

Eveline, Multiregeneracyjny olejek po depilacji 8w1

Jakiś czas temu na spotkaniu śląskich blogerek urodowych otrzymałam do testowania pokaźnych rozmiarów pakę kosmetyków Eveline. W pierwszej chwili kusiło mnie, żeby wszystko pootwierać i popróbować, ale ostatecznie się powstrzymałam. Nie lubię bałaganu i góry napoczętych kosmetyków w łazience, które wiecznie się przewracają i zabierają czas przy sprzątaniu, bo trzeba je zdejmować i znowu układać na półce. Tak, jestem z gatunku tych osób, które mają otwarty tylko jeden żel pod prysznic, jeden balsam i jeden ulubiony szampon do włosów. Mało tego, jest mi z tym dobrze. Nic nie denerwuje mnie tak, jak kurzące się po kątach kosmetyki, z którymi nie mam co zrobić. W drogerii kupuję tylko to, co jest mi potrzebne i staram się, żeby wszystko schodziło na bieżąco, dlatego byłam trochę przerażona ilością prezentów, które dostałam na spotkaniu blogerskim. Pochowałam je wszystkie w szafie i stopniowo sięgałam po to, co akurat mogłoby się mi przydać. Będąc ostatnio u rodziców wyciągnęłam z tego małego magazynu Multiregeneracyjny olejek po depilacji 8 w 1 Eveline, bo potrzebowałam czegoś do olejowania włosów. Nazwa kosmetyku może nie zachęca do nakładania go na głowę, ale skład wyglądał obiecująco, więc zabrałam się za testowanie. Jesteście ciekawe jak się sprawdził?
Opis producenta
Multiregenerujący olejek po depilacji 8 w 1 ZŁOTY KOMPLEKS 7 OLEJKÓW + WITAMINA E to innowacyjny kosmetyk łączący działanie wielu naturalnych substancji intensywnie odżywiających skórę. Olejek ma zbawienny wpływ na skórę po depilacji, doskonale przywraca jej równowagę i spektakularnie poprawia wygląd. Zaawansowana formuła wzbogacona drogocennymi olejkami błyskawicznie koi i łagodzi podrażnienia, intensywnie nawilża i regeneruje, dzięki czemu skóra staje się elastyczna i aksamitnie gładka.

Cena
14,99 zł/ 75 ml

Skład
Na pierwszy miejscu mamy olej sojowy, a zaraz za nim parafinę. Z naturalnych składników znajdziemy tu jeszcze olej słonecznikowy, olejek arganowy, rumiankowy, lawendowy, ekstrakt z nagietka i ekstrakt z rozmarynu. Poza tym emolienty, witaminy E i C, trochę niepotrzebny w tym towarzystwie glikol polietylenowy (PEG-8), substancja zapachowa oraz barwnik. Na szczęście nie dodano żadnych silikonów, a wskaźnik zawartości olejków w olejku jest wysoki, co jest bardzo ważne, bo tak naprawdę różnie z tym bywa i często płacimy krocie za coś, co przy olejku nigdy nie powinno stać. Jak na drogeryjną mieszankę moim zdaniem skład jest bardzo fajny.

Moja opinia
Pierwszym co rzuciło mi się w oczy zanim jeszcze zaczęłam testować kosmetyk był stosunek wielkości opakowania do produktu. Mówiąc po ludzku: producent robi nas w balona stosując tanie sztuczki marketingowe sprzed dziesięciu lat i pakuje kosmetyk w dwa razy większe opakowanie. Idziemy sobie do drogerii, wrzucamy produkt do koszyka najczęściej nie czytając w pośpiechu ile ma ml pojemności, a w domu mina nam rzednie, gdy okazuje się, że połowa zawartości kartonika to powietrze. Niby nic wielkiego, ale nikt nie lubi gdy robi się z niego idiotę, a taką strategią firma pokazuje swój brak szacunku do klienta. To tak jakby ktoś do nas, ciemnych mas, mówił : Nie przeczytało się drobnym druczkiem pojemności, oj nie przeczytało! Zrobiliśmy cię w konia, ha ha ha! Nie wiem jak Was, ale mnie to zniechęca do marki i kolejnych zakupów, bo mam wrażenie, że ktoś chce mnie naciągnąć i boję się jaką niespodziankę zafundują mi następnym razem.
Mogłabym się jeszcze przyczepić do parafiny na drugim miejscu w składzie, ale się nie przyczepię, bo działanie kosmetyku jest bardzo dobre. Multiregeneracyjnego olejku używałam do włosów i w tej roli spisał się rewelacyjnie. Nakładałam go od końcówek do połowy długości, trzymałam około 20 min po czym myłam głowę tak jak zawsze. Po wysuszeniu końcówki były odpowiednio nawilżone, a włosy lśniące i przyjemnie gładkie w dotyku. Plusem kosmetyku jest także delikatny zapach, który nie przytłacza po pewnym czasie i nie gryzie się z perfumami tak jak na przykład olejek Nuxe. Plastikowe, niewielkich rozmiarów opakowanie jest łatwe w transporcie, dzięki czemu idealnie sprawdzi się podczas wakacyjnych podróży. Kosmetyk testowałam gdy byłam u rodziców w Polsce i dzieliłam się nim z mamą z tym, że ona używała go do ciała mieszając z ulubionym balsamem. Była bardzo zadowolona z efektów i poprosiła mnie, żebym jej go zostawiła.

Zalety Wady
Działanie! Dobrze sprawdza się stosowany zarówno do ciała jak i do olejowania włosów. Opakowanie dwa razy większe od kosmetyku, czyli ktoś tu bardzo perfidnie robi nas w konia!
Poręczne, niewielkich rozmiarów plastikowe opakowanie, które świetnie sprawdzi się w podróży. Olej mineralny na drugim miejscu w składzie.
Całkiem przyjemny skład. Zamiast silikonów naturalne oleje i ekstrakty roślinne.
Delikatny, neutralny zapach.

Ocena
Multiregeneracyjny olejek 8w1 to kosmetyk, który z przyjemnością mogę Wam polecić i to nie tylko do stosowania po depilacji, ale ogólnie do codziennej pielęgnacji. Fajnie sprawdza się też do olejowania włosów. To zdecydowanie najlepszy olejek firmy Eveline jaki miałam okazję testować.
4/5
Bardzo dobry!

Zobacz także:

Balea, Żel pod prysznic Cabana Dream

Letnia edycja limitowana kosmetyków Balea cieszy się dużym powodzeniem i szybko znika z półek. Przyznam, że na początku byłam sceptycznie nastawiona do DM'owskiej marki (Mydła Balea: warte zachodu?) i uważałam, że produkty te są mocno przereklamowane. Przekonałam się dopiero gdy wypróbowałam odżywkę do włosów Balea 'Figi i perły' oraz żel prysznic Tropical Sunshine, który pięknie pachniał i okazał się zaskakująco wydajny. Gdy się skończył, sięgnęłam po inny zapach z letniej limitki i dziś przychodzę do Was z recenzją żelu pod prysznic Balea Cabana Dream, którego używam już od trzech tygodni.

Balea, Nawilżająca odżywka do włosów z mango i aloesem

Pamiętacie jak zachwycałam się Balea Seidenglanz Spülung Feige + Perle, nabłyszczającą odżywką do włosów z figami i ekstraktem z pereł? Byłam z niej bardzo zadowolona, ale gdy się skończyła z ciekawości postanowiłam sięgnąć po wersję nawilżającą z mango i aloesem. Stwierdziłam, że włosom przyda się mała odmiana a przy okazji przetestuję inny produkt DM'owskiej marki i zrecenzuję Wam na blogu. Czy odżywka Balea "Mango i aloes' spisała się tak dobrze jak 'Figi i perły'? Recenzję napisałam po miesiącu testowania kosmetyku.

Balea, Odżywka nabłyszczająca 'Figi i perły'

Od dłuższego czasu szukałam niedrogiej odżywki bez silikonów, która nawilżyłaby moje włosy i ułatwiła rozczesywanie jednocześnie ich nie obciążając. Alverde z hibiskusem i aloesem nie do końca się u mnie sprawdziła, dlatego tym razem postanowiłam wypróbować produkt marki Balea, odżywkę 'Figi i perły'. Recenzję napisałam po 2 miesiącach testowania kosmetyku.

Balea, Żel pod prysznic Tropical Sunshine

Od jakiegoś czasu w blogosferze kosmetycznej głośno jest o nowej edycji limitowanej kosmetyków Balea. Będąc ostatnio na zakupach udało mi się upolować żel pod prysznic Tropical Sunshine. Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii, zapraszam do przeczytania recenzji!

Szampon dla wrażliwej skóry głowy: Maxima Nook Nectar Kolor!

Te z Was, które czytają mnie od dawna wiedzą jak trudno jest mi znaleźć odpowiedni szampon. Mam nieszczęście być uczulona na betainę kokamidopropylową (Cocamidopropyl Betaine), która jest głównym składnikiem większości produktów myjących. Moim włosom nie służy również poliglukozyd kwasów oleju kokosowego (Coco Glucoside), o czym przekonałam się niedawno, gdy testując szampon Balea Med Ultra Sensitive pozbyłam się połowy włosów z głowy. Produktem, który do tej pory sprawdził się u mnie najlepiej był szampon Maxima Nook Nama Rupa. Dziś chciałabym przedstawić Wam jego brata: Maxima Nook Nectar Kolor do włosów farbowanych. Czy okazał się równie dobry?

Mydła Balea: warte zachodu?

Recenzje mydeł i żeli pod prysznic Balea regularnie przewijają się przez blogi kosmetyczne. Zanim udało mi się wreszcie kupić produkty tej marki, minęło sporo czasu i zdążyłam się naczytać tu i ówdzie pełnych ekscytacji wpisów zapowiadających pojawienie się nowej limitki i opisów zapachów tak kreatywnych jakby recenzowano co najmniej nowe perfumy Chanel. Nic więc dziwnego, że marzyłam o odwiedzeniu drogerii DM. Teraz gdy mam do niej dostęp, testuję powoli kosmetyki, które mają w ofercie. Jakie jest moje zdanie o mydłach Balea? Warto kombinować i sprowadzać je specjalnie z Niemiec? Na te pytania odpowiem w dzisiejszym wpisie.

Pic na wodę? Uriage Eau Thermale

Na temat wody termalnej jako produktu przeznaczonego do sprzedaży wypowiadałam się przy okazji recenzji produktu La Roche Posay. We wpisie Woda termalna: zbędny gażdet? porównywałam także skład francuskiej wody termalnej do naszej Muszynianki. W komentarzach pojawiły się opinie, że woda wodzie nierówna i dużo lepsza jest ta marki Uriage. Tak się złożyło, że była wtedy na nią promocja w Super-Pharmie i kupiłam, żeby zaspokoić ciekawość.

Alverde, Odżywka do włosów z aloesem i hibiskusem

Zanim przejdę do recenzji odżywki, krótko scharakteryzuję Wam moje włosy żebyście wiedziały czy możecie sugerować się moją opinią, bo jak wiadomo każdemu odpowiada co innego. Ja mam włosy blond, rozjaśniane, cienkie i delikatne, które lubią się puszyć gdy pada deszcz i jest wilgotno. Zimą moim największym problemem jest ich elektryzowanie się. Mróz i centralne ogrzewanie robią swoje dlatego żeby zapobiec dalszemu przesuszaniu postanowiłam sięgnąć po odżywkę DMowskiej marki Alverde z hibiskusem i aloesem, według producenta przeznaczoną do włosów suchych i zniszczonych. Jak sprawdziła się na moich wysokoporowatych, rozjaśnianych włosach?

Lek na trądzik: maść Benzacne!

Kto ma lub miał problemy z cerą dobrze wie, jak trądzik potrafi uprzykrzyć życie i zaniżyć samoocenę. Jesteśmy w stanie wydać dużo pieniędzy na dermokosmetyki, których rola czasami ogranicza się tylko do tego, że szkodzą naszej cerze mniej niż zwykłe drogeryjne kremy lub kupujemy wątpliwej jakości punktowe preparaty na wypryski. Przeglądając kiedyś nowe posty na Facebooku natrafiłam na wątek, w którym pewna blogerka radziła innej, żeby spróbowała maści Benzacne. Moja cera nie była wtedy w najlepszym stanie i byłam gotowa spróbować wszystkiego, żeby tylko powstrzymać pojawianie się nowych wyprysków. Znacie to? Jeszcze tego samego dnia pobiegłam do apteki i kupiłam maść z 5% zawartością nadltenku benzoilu, czyli tę słabszą wersję (jest jeszcze 10%). Ku mojemu zaskoczeniu i radości, lek kosztował tylko 10 złotych. Maści Benzacne używam już pół roku. Zużycie jest takie jak widzicie na zdjęciach. Zdążyłam już wyrobić sobie o niej opinię. Jeśli jesteście ciekawe jak się sprawdza, zapraszam do przeczytania całości recenzji!

NA TRĄDZIK: Avene, Cleanance Expert, Emulsja przeciw niedoskonałościom skóry

Znalezienie dla mnie odpowiedniego kremu nie jest łatwym zadaniem. Moja cera jest mieszana, ale przy tym bardzo wrażliwa, lekko naczynkowa i skłonna do powstawania niedoskonałości. Nie jest to typowy trądzik młodzieńczy tylko tak zwany hormonalny, który pojawia się zazwyczaj u kobiet po 25 roku życia. Stany zapalne rozlokowane się głównie w okolicach brody i ust, ale czasami przytrafi mi się pojedyncza, bardzo bolesna niespodzianka na czole i wyglądam wtedy jak jednorożec. O kondycji mojej cery decydują głównie wahania hormonów w poszczególnych fazach cyklu, ale używanie odpowiednich kosmetyków w znacznym stopniu pomaga mi problem ujarzmić.
Długo szukałam idealnego kremu na dzień. Na początku kupowałam kosmetyki czytając recenzje i składy. Niestety, skończyło się wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Później prosiłam o próbki dermokosmetyków w aptekach, jednak żaden produkt mnie nie przekonał. Pewnego dnia znalazłam w skrzynce kopertę z klubu Lifestyle, w której były miniaturki żelu i kremu Avene Cleanance. Po ich przetestowaniu kupiłam pełnowymiarowe wersje kosmetyków. Kremu Avene Cleanance Expert  używam od ponad dwóch miesięcy i zdążyłam wyrobić sobie o nim opinię. Zainteresowanych zapraszam do przeczytania recenzji!

DOBRY I TANI KOSMETYK Z CHORWACJI: K Plus, Olea, Oliwkowy krem do ciała

Gdy na dworze zimno i mokro a dni coraz krótsze, lubię wracać wspomnieniami do tegorocznych wakacji w Chorwacji. Oprócz pięknych zdjęć, paru kamyczków z plaży i zasuszonych kwiatków przywiozłam stamtąd także kremy do ciała, które kupiłam w supermarkecie lokalnej sieci Konzum. Najpierw do mojego koszyka wpadła wersja oliwkowa, po przetestowaniu której następnego dnia pobiegłam do sklepu i kupiłam pozostałe zapachy.
Jeśli cenicie sobie tanie i dobre kosmetyki o naturalnym składzie i w dodatku planujecie wybrać się w niedalekiej przyszłości do Chorwacji, ta recenzja powinna Was zainteresować!

SZAMPON, KTÓRY NIEŹLE MNIE URZĄDZIŁ: Balea Med, Ultra Sensitive Shampoo

Te z Was, które czytają mnie już od dłuższego czasu zapewne wiedzą, jak ciężko mi dobrać szampon: jestem uczulona na Cocamidopropyl Betaine i w dodatku moim włosom nie służą silikony. Wybór mam, delikatnie rzecz ujmując, ograniczony. Ucieszyłam się więc bardzo, gdy buszując w drogerii DM trafiłam na szampon Belea Med, który nie zawierał obydwu tych składników. Pełna nadziei, że wreszcie znalazłam zamiennik dla genialnego szamponu Nama Rupa, który jest już praktycznie niedostępny i najwyższa pora pogodzić się z tym, że następnego opakowania nie będzie, zabrałam się do testowania nowego zakupu.
Tytuł wpisu już na wstępnie zdradza moją opinię o tym produkcie, ale jeśli jesteście ciekawe jakie dokładnie mam zastrzeżenia, zachęcam do przeczytania całości recenzji.

JAK SPRAWDZIŁ SIĘ U MNIE SZAMPON ZA 3 zł? Malwa, Szampon brzozowy do włosów normalnych

Przez moją alergię na Cocamidopropyl Betaine i ogólną niechęć do silikonów w kosmetykach bardzo trudno znaleźć mi szampon do włosów. Sukcesem jest gdy przekopując całą drogerię znajdę jeden jedyny, który mogę używać. Gdy zobaczyłam w wiejskim sklepiku szampon brzozowy Malwa, który nie zawierał znienawidzonych przeze mnie składników i w dodatku kosztował tylko 3 zł, musiałam wrzucić go do koszyka!
Szampon leży sobie w domu mojej Teściowej od maja i używam go za każdym razem gdy przyjeżdżam tam na dłużej. Jak widzicie, jestem w połowie opakowania i myślę, że wyrobiłam już sobie opinię o tym produkcie. Zapraszam do przeczytania recenzji!

Szczotka Tangle Teezer - HIT czy KIT?

Kto z Was nie słyszał nigdy o szczotkach Tangle Teezer? Jest o nich głośno w blogosferze od co najmniej roku. Zanim kupiłam swój różowy egzemplarz, naczytałam się wielu pozytywnych opinii. Że szczotka nie wyrywa włosów, bezboleśnie rozczesuje, rozplącze każdy kołtun, a nawet ogranicza wypadanie włosów i przyśpiesza ich porost! No cóż, w obliczu takich argumentów trudno było się nie skusić tym bardziej, że w tym czasie codziennie wyjmowałam z mojej zwykłej szczotki garść włosów. Stwierdziłam, że jeśli tak dalej pójdzie, to w końcu zostanę łysa i muszę coś zrobić. Trochę obawiałam się, że czesanie się kawałkiem plastiku sprawi, że włosy się naelektryzują, najeżą i będą sterczały na wszystkie strony, ale w recenzjach wszyscy zgodnym chórem zapewniali, że tak się nie dzieje.
Tangle Teezera używałam od maja i zdążyłam wyrobić sobie opinię. Jeśli jesteście ciekawe co sądzę o tym wynalazku, zapraszam do przeczytania mojej recenzji!

CZY WARTO KUPIĆ? White Flowers, Sól do kąpieli z Morza Martwego

Naturalne kosmetyki o jak najkrótszych składach stały się ostatnio bardzo pożądanym towarem. Jeszcze lepiej, gdy pochodzą z różnych stron świata np. glinka z Maroka, mydło z Syrii, olejek z Indii, czy... sól z Morza Martwego. Mój TŻ śmiał się kiedyś, że skoro Polki kupują glinę z Maroka, on będzie sprzedawał do Afryki ziemię ze swojego ogródka. Wystarczy dać dobry opis, że odmładza, nawilża lub zwalcza trądzik i wtedy kobiety kupią wszystko. Myślę, że ma w tym trochę racji. Firmy na pewno starają się jak najlepiej wykorzystać modę na naturalne produkty, a dla większości producentów liczy się głównie zysk ze sprzedaży, bo z tego się przecież utrzymują. No dobrze, ale jak to jest z tą solą z Morza Martwego? Warto ją kupować czy nie?

Mój nowy ulubieniec: Avene Cleanance Gel - żel oczyszczający do skóry tłustej i trądzikowej!

Pamiętacie jak zachwycałam się rumiankowym żelem Sylveco? No to mała aktualizacja, już się nie zachwycam, bo znalazłam coś o wiele lepszego! A raczej to ten żel znalazł mnie. Któregoś dnia wracając do domu zastałam w skrzynce kopertę z Super-Pharm, która kryła zestaw dwóch miniproduktów Avene Cleance, kremik 5 ml i żel oczyszczający 25 ml.
Pewnie dziwicie się, dlaczego postanowiłam napisać recenzję miniaturki? No to zdziwicie się jeszcze bardziej: tego małego żelu używam już ponad miesiąc, dwa razy dziennie i jeszcze spokojnie starczy mi na tydzień! Wydajność to nie jedyna zaleta żelu Avene Cleanance, resztę przeczytacie w recenzji.

RECENZJA: Regenerująca kuracja do stóp Sylveco

Używacie kremów do stóp? Ja muszę przyznać, że na ogół nie przepadam za tego typu kosmetykami. Na co dzień chodzę w wygodnych butach i moje stopy nie wymagają smarowania kremami. Nie lubię też tego, że takie produkty pozostawiają tłusty film i muszę czekać, aż kosmetyk się wchłonie i siedzieć przez ten czas w miejscu. Gdyby nie wygrana w konkursie, prawdopodobnie nigdy nie przetestowałabym regenerującego kremu do stóp firmy Sylveco. Jesteście ciekawe, jak się sprawdził?

RATUNEK DLA SPIERZCHNIĘTYCH UST? Recenzja miętowego balsamu do ust Carmex

Na początku przyznam, że nie znoszę wszelkich mazideł, które po nałożeniu są wyczuwalne na ustach, a co gorsza się kleją. Szczególnie trudno mi się przekonać do pielęgnacyjnych balsamów i pomadek. W domu mam sporą kolekcję takich kosmetyków, bo co rusz kupuję jakiś nowy produkt w nadziei, że się do niego przekonam i będę używała systematycznie, ale średnio po 3 dniach wszystko ląduje w kącie i już stamtąd nie wraca.
Miętowy balsam Carmex otrzymałam na spotkaniu blogerek w Katowicach i szczerze mówiąc na początku wcale mnie nie zainteresował. Kilka dni później, gdy pakowałam się na wakacje, przeczytałam pozytywną recenzję tego produktu i stwierdziłam "a co tam, dużo miejsca przecież nie zajmuje" i wrzuciłam do kosmetyczki. A w Chorwacji upały, wiatr, słona woda (którą oblizywałam z ust :P) i po paru dniach moje wargi były tak okropnie spierzchnięte, że brr aż ciarki przechodziły. I wtedy przypomniałam sobie o Carmexie! Jesteście ciekawe, jak się sprawdził? :)